hm. Tadeusz Kurpiewski – O harcmistrzu Ryszardzie Wodzyńskim [1909-1987]
Harcmistrz Ryszard Wodzyński w przekonaniu płocczan, a szczególnie młodzieży był harcerzem od zawsze. Nic dziwnego. Trudno go było spotkać w ubraniu cywilnym, bo z mundurem harcerskim nie rozstawał się nigdy. Wyjątek stanowi okres okupacji hitlerowskiej, w okresie której również zajmował się harcerstwem w Skępem.
Tam, będąc młodym człowiekiem, wychowanym w duchu patriotycznym przez rodzinę i harcerstwo, odnajdował się w rożnych formach działalności harcerskiej. Niszczył obwieszczenia niemieckie, chronił polskie księgozbiory, pomagał dzieciom w uczęszczaniu na komplety tajnego nauczania. Po opuszczeniu Płocka przez hitlerowskiego okupanta jużjako mieszkaniec Płocka, rozpoczął organizowadrużyny harcerskie w mieście.
Rozpoczęły działalność drużyny ZHP w Liceum Małachowskiego w gimnazjum i liceum Reginy Żółkiewskiej, Liceum Jagiełły, w Liceum Pedagogicznym, Gimnazjum Kupieckim. Jako pierwszy komendant hufca płockiego, pomagał organizować drużyny w szkołach średnich i podstawowych,tworząc jednocześnie strukturę hufca. Jako komendant hufca skupił wokół siebie kadrę instruktorską, która pod wodzą Ryszarda uczyniła wiele, tworząc zręby silnej i zorganizowanej kadry instruktorskiej.
Był wszędzie. Organizował zastępy i drużyny w szkołach, stawiając problemy harcerskie wszędzie tam, gdzie istniały warunki dla powstania drużyn.
Rozpoczął w niełatwych warunkach materialnych akcję obozowego la-ta, korzystając z pomocy wojska. W latach 1945 -1956 zrobił wiele dla płockiego harcerstwa. Jego ideałem było harcerstwo spod znaku krzyża harcerskiego i lilijki. Nie przystąpił do powstającej organizacji harcerskiej (OH), ale nie rozstał się z mundurem. Po zmianach politycznych, w roku 1956 po reaktywowaniu harcerstwa zostaje na powrót komendantem Hufca ZHP o Płocku. Był w nim do roku 1962. Uczestniczył w organizowaniu wielu obozów, biwaków. Odnajdywał wiele śpiewników, bo piosenka harcerska była ważnym czynnikiem życia harcerskiego. Mimo, że przestaje być hufcowym bierze aktywny udział w życiu i pracy drużyn, harcerskich i hufca płockiego. Zabiega ustawicznie, aby obok drużyn zuchowych i harcerskich powstawały szczepy, wyszukiwał sponsorów dla fundacji proporców sztandarów harcerskich. Po niełatwym okresie stalinowskim czyni wiele, by harcerstwo płockie wyróżniało się wielkością i działalnością w chorągwi mazowieckiej.
Jest jednym ze sprawców fundacji sztandaru dla hufca ZHP i nadania hufcowi imienia „Pierwszej Dywizji Piechoty”.Był patriotą, jakich mało. Miałem okazję uczestniczyć z nim w dziesiątkach imprez szkolnych, apeli harcerskich, ognisk i zlotów.
Był szermierzem piosenki harcerskiej i obyczaju harcerskiego. Uczestniczył w szkołach płockich jako weteran harcerstwa, przyjmując przyrzeczenia harcerskie oraz wręczanie krzyży i książeczek harcerskich. Chętnie uczestniczył w obozach harcerskich rajdach, podchodach i alarmach.
Pamiętam,
jak w 1973 roku uczestniczył w rozmowach z pionierami węgierskimi w Sentesz na
Węgrzech. Na trasie naszych spotkań z pionierami był Szeged. Na uroczystym
apelu pionierów węgierskich zawisła w miejscu zbiórki obok węgierskiej flagi
flaga polska. Ryszard miał po ich wciągnięciu na maszt przemówić do pionierów
węgierskich. Gdy jednak zabrzmiał mazurek Dąbrowskiego, po policzkach Ryszarda
zaczęły spływać łzy wzruszenia. Prosił, abym Go zastąpił, bo on nie może
wykrztusić słów. Ryszard był patriotą, jakich nie-wielu się spotyka. Często
swoim ciepłym matowym głosem przemawiał do harcerzy, a w masowości harcerstwa
widział siłę działania tej organizacji. Całe życie poświęcił tej organizacji.
Zmarł w teatrze płockim w dniu12 września 1987 roku tuż przed otwarciem
uroczystej akademii związanej z 750. rocznicą nadania praw miejskich Płockowi.
Zasłabł, gdy sztandar Płocka miał być wniesiony na scenę teatru. Zmarł w
karetce pogotowia ratunkowego w drodze do szpitala.
W jego manifestacyjnym pogrzebie uczestniczyło setki harcerzy, sztandary hufca i szczepów. W słowie nad trumna mówiłem wtedy: „(…) odszedł kolejny wielki patriota, harcerz z krwi i kości, który całe swoje życie służył harcerstwu (…), odszedł ten dla którego krzyż, lilijka i przyrzeczenie harcerskie były święte(…)”.Zmarł, mając 78 lat. Cześć Twojej pamięci druhu Ryszardzie.
Zaczerpnięto z książki Benedykta Sandomierskiego
„ Dzieje harcerstwa płockiego 1912-2912”