Tomasz Klicki
(ur. 7 marca 1945r w Płocku – zm. 4 stycznia 2019 w Płocku)
Wykształcenie wyższe (filologia polska)

Służba harcerska:

  • przyrzeczenie harcerskie – 1957
  • zobowiązanie instruktorskie – 1962
  • drużynowy drużyny im. Zawiszy Czarnego w LO im. Wł. Jagiełły w Płocku
  • komendant Hufca Płock 1971 – 1973
  • z-ca komendanta Chorągwi Mazowieckiej 1973 – 1975
  • komendant Chorągwi Płockiej 1975 – 1977
  • członek Rady Naczelnej ZHP (w latach 70-tych)

Praca zawodowa:

  • nauczyciel w Technikum Gospodarczym w Płocku 1967 – 1968
  • kierownik internatu w LO im. Wł. Jagiełły w Płocku 1968 – 1971
  • Związek Harcerstwa Polskiego 1971 – 1977
  • Z- ca kierownika, a następnie kierownik Wydziału Pracy Ideologicznej KW PZPR w Płocku 1977 – 1981
  • Dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury w Płocku 1981 – 1982
  • Nauczyciel LO im. Wł. Jagiełły w Płocku od 1982

Odznaczenia:                                               

  • brązowy (1975) i złoty (1984) Krzyż Zasługi
  • Medal Komisji Edukacji Narodowej (1977)
  • Krzyż Zasługi dla ZHP (1973)
  • brązowy (1975) i srebrny (1979) Medal zasługi dla Obronności Kraju
  • srebrne (1973) i złote (1977) Odznaczenie im. Janka Krasickiego
  • srebrny Medal Zasługi dla pożarnictwa (1977)

Hobby:

literatura, historia, muzyka poważna i turystyka

Urodził się w Płocku, w mieszkaniu w kamienicy na ulicy Tumskiej 9. W wieku 6 lat rozpoczął naukę w płockiej Jagiellonce. W 1957 roku, jako 12-latek, złożył przyrzeczenie harcerskie. Zawsze w Płocku, przez wiele lat w Jagiellonce, całe życie w Związku Harcerstwa Polskiego. To tam zawiązywał przyjaźnie, wcielał w życie swoje pomysły, wypełniał obowiązki, jakie stawiała przed nim praca zawodowa i nieustanna potrzeba działania. Swoją  działalnością harcerską  zarażał przyjaciół, rodzinę, współpracowników i uczniów

Pierwsze kroki z ZHP[1]

            „Wydarzeniem, które było najważniejsze w moim życiu szkolnym i nie tylko, było odrodzenie Związku Harcerstwa Polskiego. Spotkało się ono z olbrzymim entuzjazmem, nie tylko wśród młodzieży, ale także w całym społeczeństwie. Było jednym z symboli „odwilży” i powrotem do świetnej tradycji, którą starała się wymazać organizacja stalinowska pozorująca harcerstwo.

Animatorem harcerstwa w Jagiellonce były Rysiu Ołdakowski[2].

Pierwsze drużyny powstały już wiosną 1957 r., a więc zaledwie kilka miesięcy po Zjeździe Łódzkim (Krajowy Zjazd Działaczy Harcerskich odbył się w Łodzi w dniach 8-10 grudnia 1956r). Powstały trzy drużyny – pierwsza z nich nosiła imię Szymona Mohorta, druga Zawiszy Czarnego i trzecia, żeńska – Królowej Jadwigi.

Wśród młodzieży organizującej ruch harcerski, niewątpliwie wyróżniał się Witek Gałkowski. Pamiętam także spośród jego rówieśników, tzn. już uczniów liceum, Wojtka Deleżyńskiego, Morawskiego (starszego z braci), Laszkiewicza.

Początki były wielką improwizacją. Sprawą najważniejszą było skompletowanie mundurów, co nie było rzeczą prostą. Skąd się wzięły same mundury, nie pamiętam, natomiast wszystkie akcesoria do nich, typu sznur, chusta, itp., trzeba było wykonać samemu.

Należałem do drużyny Zawiszy, w związku z czym musiałem mieć czarną chustę z podwójnym białym otokiem i białą lilijką w centrum trójkąta. Oczywiście zrobiła ją mama. (…)

Ważnym wydarzeniem dla mnie był pierwszy obóz harcerski w Szczutowie. Było to zgrupowanie całego hufca płockiego, aczkolwiek obozy „Jagiellonki” – męski i żeński –  usytuowane były na uboczu i żyły własnym życiem, włącznie z odrębną kuchnią i kwatermistrzostwem. Oczywiście obóz był zorganizowany na zasadach pionierskich. Kiedy przyjechaliśmy do Szczutowa pierwsze chyba trzy dni poświęcone były na budowanie obozu. Poza rozstawieniem namiotów trzeba było zbudować, z drewna zakupionego od leśniczego, prycze, wypchać sienniki sianem i tym podobne. Zaopatrzenie załatwiane było też we własnym zakresie, co polegało na tym, że codziennie zastęp dyżurny jechał stopem na rynek w Sierpcu (12 km), a następnie kupione produkty w worach wynosiło się na skrzyżowanie dróg na granicy Sierpca i znów stopem dochodziło do obozu. Oczywiście zawsze byliśmy w mundurach, co powodowało, że nikt nie odmawiał nam podwiezienie. Pieczywo dowoziliśmy dwukołowym wózkiem z piekarni w Szczutowie (3km), na niedzielę zawsze były nawet bułeczki drożdżowe. Komendantem obozu był oczywiście Rysiu Ołdakowski, poza tym w bazie był jego brat Czarek z żoną i córeczką, która po wielu latach przez pewien czas pracowała jako historyczka w „Jagiellonce”, a później wróciła do rodzinnego Rypina. Na obozie była także Krysia Losman (Hannuszowa), jako pielęgniarka. Postacią niezapomnianą była „druhna mama” – kucharka   z internatu. Jej określenie mówi samo za siebie, bo rzeczywiście nam matkowała. Pozostałe funkcje sprawowali tzw. instruktorzy młodzieżowi, między innymi Witek Gałkowski.

 Komenda Hufca Płock – 1971r.

            „Sprawy sfinalizowały się ostatecznie jesienią – w listopadzie. Na posiedzeniu Rady Hufca, która odbyła się w Domu Nauczyciela zostałem wybrany komendantem. (…)

            W komendzie hufca zetknąłem się z sympatycznym składem pracowników. Moim zastępcą był Kazik Pilewski, dotychczasowy zastępca Wójcika (poprzedniego komendanta). Początkowo miałem w stosunku do niego pewien kompleks, polegający na tym, że uważałem, że to on powinien zostać komendantem. Przeszło, gdy przekonałem się, że autentycznie nie chciał. Był to zacności człowiek. Przede wszystkim zaś znakomicie się uzupełnialiśmy: ja byłem od szalonych pomysłów, a Kaziu pilnował porządku i dokumentował wszystko.

Drugą osobą (instruktorem hufca) była Marysia Purcelewska (później Magnuska). Sympatyczna, kompetentna w kwestiach finansowych hufca (skończyła Liceum Ekonomiczne), a poza tym zajmująca się przede wszystkim zuchami. Kwatermistrzem hufca był Romek Niewiatowski. (…)

            Praca na pełnych obrotach zaczęła się wczesną wiosną (1972r.)

Rutynowym przedsięwzięciem była organizacja akcji letniej. Hufiec Płock organizował największą akcję w całej Chorągwi, z czym wiązało się wiele zabiegów.(…)

W tamtych czasach sprawą podrzędną były pieniądze, natomiast problemem było zorganizowanie transportu i zaopatrzenia. Transport załatwialiśmy przy pomocy Rady Przyjaciół Harcerstwa. Jaj przewodniczącym był Kazimierz Janiak, ówczesny I Sekretarz Komitetu Miasta i Powiatu PZPR. (…)

Potrzeby były duże uwzględniając fakt, że największe zgrupowanie obozów było w Łukęcinie nad morzem, gdzie trzeba było przewieźć nie tylko młodzież, a także cały sprzęt, oraz zapewnić samochód dostawczy na wszystkie trzytygodniowe turnusy. Ponadto organizowaliśmy, przynajmniej raz w turnusie, dowóz przede wszystkim warzyw i owoców z Płocka, ze względu na znaczną różnicę cen.(…)

Poza Łukęcinem funkcjonowało zgrupowanie w Słupnie, gdzie hufiec miał bazę. Składał się na nią pawilon zuchowy, kompleks kuchenno-stołówkowy, basen, a na górce – domki kempingowe i oczywiście polany do rozbijana obozów. Szefował tam Ryszard Wodzyński, bo Słupno to było jego dziecko i oczko w głowie. (…)

            Mając na uwadze moje doświadczenia studenckie, uruchomiłem w hufcu działalność stricte turystyczną. Powstała grupa instruktorów, zajmująca się tą działalnością, z Romkiem Gołębiowskim na czele. Trzon grupy stanowili studenci Politechniki Płockiej (Oddział Płocki Politechniki Warszawskiej). Organizowali rajdy wokół Płocka, a na wakacje wymyśliłem, jako zadanie dla nich, „akcję Sudety”. Polegała ona na tym, że w obwodzie Kotliny Jeleniogórskiej założyliśmy kilka baz, między którymi wędrowały grupy harcerzy. Przedsięwzięcie było obliczone nie na ilość, ale na zainteresowanie niestosowaną do tej pory formą. Organizacyjnie było rzeczą trudną, bo trzeba było po całej kotlinie rozwieźć sprzęt biwakowy, a następnie zabezpieczyć kadrę instruktorską, zarówno tę, która wędrowała z młodzieżą, jak i tę na stałe zarządzającą bazami. W sumie opłaciło się, bo od tej poru w hufcu płockim zaczęła rozwijać się turystyka. (…)

            Drugim poważnym zadaniem w 1972 r. była organizacja wielkiej imprezy, związanej z odsłonięciem pomnika Broniewskiego i Zlotem Chorągwi Mazowieckiej, której przy okazji nadano imię poety.(…) Mieli w niej uczestniczyć przedstawiciele najwyższych władz państwowych – odsłonięcia dokonywał Przewodniczący Rady Państwa prof. Henryk Jabłoński. Jako oprawa Muzyczna uroczystości, grał Chopina Piotr Paleczny oraz śpiewał chór „Mazowsze”. Reżyserował Wowo Bielicki. W uroczystości uczestniczyli harcerze reprezentujący wszystkie hufce Chorągwi Mazowieckiej oraz wszyscy harcerze płoccy. W sumie kilka tysięcy ludzi.

Komenda Chorągwi Mazowieckiej – 1973r.

            Rok 1973 zaczął się dla mnie od poważnego problemu do rozstrzygnięcia. Otóż zaproponowano mi kandydowanie na z-cę komendanta Chorągwi Mazowieckiej (z siedzibą w Warszawie). (…).

            Konferencja sprawozdawczo-wyborcza odbyła się gdzieś tak luty/marzec w Warszawie w siedzibie ZNP. Niewiele z niej pamiętam poza tym, że byłem jednym z współprowadzących obrady, i że zostałem wybrany zastępcą komendanta. W marcu wyjechałem do Warszawy. Otrzymałem mały, jednoosobowy pokój w hotelu, piętro nad naszym biurem, a w pracy gabinet do spółki ze Stachem Jurczakiem.(…) Stosunki w pracy ułożyły mi się bardzo dobrze. Przede wszystkim doskonale współpracowało mi się z Andrzejem Ornatem, czyli moim szefem. (…)

            Moim autorskim pomysłem było zorganizowanie Mazowieckiej Szkoły Instruktorów, po to, aby na bieżąco mieć wpływ na kształtowanie kadry młodzieżowej. Nie wiem już, kto podpowiedział mi kandydaturę Alki Mikołajczyk, która była szefową jakiegoś szczepu starszoharcerskiego w Płońsku. (…) Niezwykle pracowita, prostolinijna, przyjaźnie nastawiona do ludzi. Mogę się o niej wyrażać tylko w samych superlatywach. Na lokal szkoły wynajęliśmy schronisko młodzieżowe w Płocku (przy ul. Kolegialnej) i tam funkcjonowała ona do ostatnich dni istnienia Chorągwi Mazowieckiej. (…)

            Rok 1975 od samego początku był zwariowany, a to w związku z przewidywaną reorganizacją administracji kraju, czyli utworzeniem nowych 49 województw. (…)

            W czerwcu odbyło się posiedzenie Rady Naczelnej ZHP, na którym naczelnik Wojciechowski wręczył komendanckie sznury nowo mianowanym komendantom chorągwi, powierzając im funkcje do czasu przeprowadzenia konferencji wyborczej.

Oficjalne zamknięcie działalności Komendy Mazowieckiej w Warszawie odbyło się we wrześniu 1975r. na posiedzeniu Rady Chorągwi. (…)

Zaczął się bardzo trudny, szczególnie dla mnie, okres, bo musiałem pełnić równocześnie dwie funkcje: z-cy komendanta Chorągwi  Mazowieckiej oraz komendanta Chorągwi Płockiej. Stosunkowo najprościej dokonał się podział sprzętu, bo większość dała się rozłożyć na cztery kupki. Z bonusów otrzymałem samochód osobowy marki Wołga. Ostateczne negocjacje na ten temat odbyły się na zgrupowaniu MAKI (Mazowiecka Akcja Kształcenia Instruktorów), gdzieś w okolicach Olsztyna. Zamykanie spraw programowych w Warszawie też nie stanowiło wielkich problemów. Najważniejsze było to, by tradycyjne i wypróbowane działania zostały przejęte przez jedną z nowych chorągwi.

            Problemem najważniejszym i najtrudniejszym było stworzenie nowej komendy w Płocku. Najtrudniejsze sprawy to lokale i kadry. Moim atutem, ale zarazem i obciążeniem, było to, że współkierowałem wielką chorągwią o ustabilizowanych warunkach egzystencji.

Sprawy lokalowe załatwiono w ten sposób, że Komenda Chorągwi objęła dotychczasowy lokal Komendy Hufca (wracałem na własne śmieci, a nawet do dawnego gabinetu). Natomiast Komenda Hufca wyprowadziła się do całkiem godziwego lokalu nad kinem „Przedwiośnie”[3]. Magazyny otrzymaliśmy w nieczynnej szkole w Gałkach (gm. Bodzanów).

Gorzej przedstawiała się sprawa obsady kadrowej, szczególnie że założenie było takie, że cała kadra komendy nie mogła się wywodzić z jednego hufca. Zaczęło się więc jeżdżenie po hufcach i wyszukiwanie ludzi. Zastępcami zostali: Zbyszek Królikowski, dotychczasowy komendant z Gostynina i Ala Mikołajczyk, komendantka Mazowieckiej Szkoły Instruktorów. (…)

Komendantem Hufca został Andrzej Markowski, nauczyciel i opiekun harcerstwa                  z 70-tki[4]. To był trafny wybór. (…)

Działalność nowej Komendy Chorągwi zaczęła się niezwykle intensywnie, bo niezależnie od tworzenia nowych struktur, we wrześniu mieliśmy już ogólnopolską imprezę – Święto „Świata Młodych”. Staliśmy się współorganizatorami wielu dziecięcych i młodzieżowych wydarzeń. Spośród nich najlepiej pamiętam zawody minicarów (czyli takich gokartów bez silników). Zabawa była znakomita. Początkowo zaplanowano ją na ulicy Mostowej, ale niestety ostatecznie trzeba ją było przenieść poza Płock, bo konieczna do tego była nie tylko górka ze sporym spadkiem, ale także nawierzchnia asfaltowa, a Mostowa była jeszcze wówczas pokryta kostką bazaltową. (…)

Harcerski Teatr Szkolny

W lipcu 1982 r. pojechaliśmy po raz pierwszy na obóz do Sokole Kuźnicy w Borach Tucholskich. (…)

Latem 1983 r. pojechaliśmy znów na obóz do Sokole Kuźnicy. Obóz był udany. Mieliśmy na nim dobrze wyselekcjonowanych uczestników. Było dużo dobrej harcerskiej zabawy. (…)

Dla mnie jednak ten obóz miał specjalne znaczenie z zupełnie innego powodu. Zabrałem ze sobą tekst „Zielonej Gęsi” Gałczyńskiego po to, by co nieco odświeżyć repertuar ogniskowy. W trakcie obozu znalazła się grupa zainteresowanych tego typu zajęciami, ale oczywiście póki co nie dało to żadnych konkretnych efektów. Po prostu za dużo było innych fajnych rzeczy. (…)

Trzonem zespołu byli uczestnicy obozu, z którymi już rozpoczynałem pracę nad tym tematem. Doszło jeszcze kilka innych osób, które zapaliły się do przedsięwzięcia. Inspicjentką była Dorota Gałkowska. (…) Pamiętam także Pawła Śliwińskiego, jako konferansjera spektaklu, Kasię Kajkowską, Edytę Czerzniewską, Monikę Łazową, Roberta Bańkowskiego, Piotrka Kowalczuka.

Od początku zaczął się wyłaniać kościec teatru. Miałem świadomość, że nie jestem w stanie zapanować nad dwoma elementami – scenografią i nagłośnieniem. Udało mi się namówić w zakresie scenografii do współpracy Andrzeja Gałkowkiego, który uczył w szkole zajęć technicznych. Stroną nagłośnieniową, a także światłem zajął się Andrzej Magnuski, którego specjalnie nie musiałem namawiać, bo przecież należał do mojej stałej ekipy. W zakresie kostiumów i rekwizytów pomógł nam Teatr Płocki. (…)

Premiera „Zielonej Gęsi” wypadła dobrze. Podsyciło to entuzjazm wszystkich uczestników przedsięwzięcia.

W kolejnych latach (1983 – 86) zespół teatru zrealizował spektakle: „Warszawianka – 44” Krzysztofa Gruszczyńskiego, „Ferdydurke” wg Witolda Gombrowicza (sceny: Przebudzenie, Dziedziniec szkolny i Klasa), „Odejście Głodomora” Stanisława Różewicza oraz „Szajka” na podstawie powieści Stefana Łosia.

Harcerski Teatr Szkolny wystawił 59 spektakli, w tym 5 poza swoją siedzibą. Wzięło w nich udział ponad 10 tysięcy widzów”.

Wspomnienia przygotowała Asia Sokołowska / córka Dh Tomka/


[1]Fragmenty pisane kursywą pochodzą ze wspomnień Tomasza Klickiego, które powstały w latach 2017- 2019.

[2]Ryszard Ołdakowski był nauczycielem T. Klickiego (uczył matematyki) od początku nauki szkolnej aż do matury, a także jego wychowawcą w czasach licealnych. Harcerskim mentorem, a później najbliższym przyjacielem i brydżowym partnerem pozostał przez całe życie. Zapewne to charyzmie i osobowości Ryszarda Ołdakowskiego przypisać należy to, że do pracy w Płockim LO im. Władysława Jagiełły powrócili dawni instruktorzy harcerscy – Witold Gałkowski i Tomasz Klicki. I obaj, pracę dydaktyczną łączyli ze społecznie sprawowanymi funkcjami, wynikającymi z przynależności do ZHP.

[3]Obecnie NoveKino Przedwiośnie, mieści się ciągle, jak dawniej na Tumskiej w Płocku

[4]Zespół Szkół Technicznych w Płocku